* THOUGHTS * PHILOSOPHY *WRITING *PERSONAL DEVELOPMENT *PLACES *LIFE *PHOTOGRAPHY *BEAUTY *MUSIC

Saturday 10 January 2015

O szkoło, moja szkoło

G. Laub

           Polskie szkoły to przeżytek, ukłon w stronę konformizmu i masowego programowania mózgów. Tłumienia osobowości, które w szczytowym okresie swojego rozwoju nie są uczone jak wyrażać swoje zdanie, bronić go i pozostać sobą, odkrywać siebie samego i swoje własne JA.
          Co się stosuje w polskich szkołach? Przykład pierwszy z brzegu, czyli lekcje języka polskiego. Mamy tu na przykład tzw „kucie na blachę”. Dzieci i młodzież jest przymuszana do recytowania wierszy na pamięć. Nierzadko, a nawet prawie zawsze są to wiersze z zamierzchłych czasów, napisane dawną polszczyzną. Ktoś może powiedzieć, że jest to nauczane z patriotycznych pobudek. A ja pytam się, gdzie jest więcej patriotyzmu, w mechanicznym wyrecytowaniu wiersza z czasów powstania styczniowego bez głębszego zrozumienia jego treści czy w życiu świadomym, mając wyrobione poglądy i niezależne zdanie na to co dzieje się dookoła?
           W przypadku lektur obowiązkowych sprawa przedstawia się podobnie. Nie podważając ich wartości jako takiej, są to najczęściej opasłe tomiska prozy spisanej niegdyś przez cenionych pisarzy. Ich wybór jest narzucony z góry, a nieprzygotowanie się grozi uzyskaniem oceny negatywnej. Jest to podświadomy i świadomy przymus wobec ucznia i nierzadko może zniechęcić wielu młodych ludzi do czytania czegoś wartościowego i dającego do myślenia w ogóle. Należałoby pomyśleć nad bardziej twórczym podejściem do całego tego systemu. Jednym z rozwiązań mógłby być WYBÓR dany uczniom w zakresie tematyki i objętości lektur. Na liście powinny się znaleźć pozycje uczące myślenia, najlepiej niestandardowego, nie na kilkaset stron, najlepiej przydatne w późniejszym życiu. Nawiasem mówiąc, temat czytelnictwa w Polsce wśród młodych to sprawa zasługująca na osobne omówienie.
            Polskie szkoły czynią z młodych Polaków uległych konformistów i ich ziarno najczęściej pada na podatny grunt. Struktura państwa jest przecież poziomowa. To, co dzieje się najniżej przekłada się na to, co powyżej, i tak aż do tzw. „szczytu”. Czy to szczyt inteligencji, czy też przeciwnie, każdy musi ocenić sam.
            Z matematyką sprawa się ma w pewnym względzie podobnie jak z językiem polskim. Wyłączywszy zagorzałych pasjonatów nauk ścisłych, zadania i równania są dla większości uczniów zwykłą stratą czasu. Dlaczego nie naucza się na tym przedmiocie najprościej rzecz biorąc tego co może się przydać w późniejszym, dorosłym życiu? Choćby przy braniu kredytu, budowie domu czy innych zdarzeniach? Na co komu wiedza (jeśli nie wybiera się do programu 1 z 10) o sinusach?
            A jak wygląda sprawa z lekcjami historii? Cóż, wspominanie dawnych, mniej lub bardziej chwalebnych zdarzeń z historii Polski jest z pewnością słuszne, gdyż każdy powinien mieć pojęcie jak kształtował się kraj w którym żyje i jakie były koleje losu jego przodków. Ale, na miłość boską, na co komu data bitwy pod Cedynią? Czy nie lepiej skupić się na tym, co wpłynęło na taki a nie inny kształt wydarzeń, wyciągać wnioski z taktyk politycznych i wojskowych, podsumować co mogło wyglądać inaczej, lepiej niż wkuwać suche daty?
            Tolkien napisał kiedyś, że my jedynie decydujemy co zrobić z czasem który jest nam dany. Niestety, w przypadku edukacji która jest w naszym kraju obowiązkowa do 18 roku życia, takiego wyboru młody człowiek nie posiada.




No comments:

Post a Comment

Polecany post

Coś, czego nikt nigdy Ci nie odbierze

http://mandywallace.com/writers-live-forever/ (....) Pisanie to harówka, a zarazem coś, czego nikt nie może Ci odebrać . ...