* THOUGHTS * PHILOSOPHY *WRITING *PERSONAL DEVELOPMENT *PLACES *LIFE *PHOTOGRAPHY *BEAUTY *MUSIC

Thursday 10 March 2022

Why You Should Never Stop Writing

 

As human beings, we are all born creative. We come to this world with clear mind, full of ideas. As children we are fearless. We express ourselves freely without worrying what others think. We scream, we shout, we cry, we laugh loudly, climbing the trees, making ourselves dirty. Overall, we are simply happy.

Then, naturally, years go by and things change. As a result, that creative spirit sooner or later vanish or become covered by everyday duties, different events and problems. We change, our spontaneity becomes something unwanted, something we might even feel ashamed of. We are adults after all and should behave like responsible and serious characters. We might even hear from our loved ones that we shall 'go and study', 'get a diploma', 'earn money for decent living', and so on. 

Many natural born writers, actually, the vast majority of them, are sensitive creatures. We need the words of encouragement to spread our wings. If we hear something contrary to our inner beliefs and have no right support it is really tough to carry on. As a result, many of us give up our writing dream for long, sometimes even for years.

Now, the question is, are you a real writer? Do you feel anxious and incomplete without writing? Do you try to ignore that inner voice of yours that urge you to write? Do you feel like something was missing in your life? Do you need to do something that feeds your soul, not just your pocket?

Then, you are a writer. 

No matter how much you deny it, how much insecure you feel about it, what others might say - you are a creative creature.

You have to carry on your personal task on this world. You are here to create, to write, to share stories with others. 

You are here to make them smile, laugh, cry, sigh, feel excitement or, on a contrary, fear.

You create fictional world in which you are the master. You decide what is going to happen. Unlike in a real life, here you are in control. 

You bring character to life and you either nourish or kill them. You make them love and hate each other. You make them fight, make love to each other and go separate ways if needed (unless you chose happily ever after). 

The thing is, no matter what you create, it is something done exclusively by you - your brain, your memories, your imagination, your sensuality, your sensitivity, you ability to be anyone. Your own creation. 

In real life, you might be a tired housewife, a cleaner, a pushover. You might be that guy that girls don't even notice. Or that woman from a poor family that struggled all her life to make ends meet. 

When you write, you become who you want: a millionaire, a heiress, a great lover, spoiled playboy, silly model, an insane clown. The choice is your own.

Life is going to be tough. It always is. You will experience traumas, problems and stresses. That is for sure. You are going to suffer, both physically and mentally, you might even go through hell. That is a part of life, that is what it means to be a human being. Doesn't matter if you like it or not. It is just what it is.

The most important thing you need to remember is that is all can't break your spirit. Your imagination and creativity will always be with you. They are your hidden treasures that you might now appreciate enough at times. 

But one day, they will knock to your door, saying: 'Where the hell have you been so long, you badass?'

You should never stop writing. And if you do, get back to it. Do it for you. Not for your husband, not for your mother, not for your kids. They will all have their demands towards you and this is fine. As long as you don't forget who you really are. 

You are a writer. Write. Not for money. Not for fame. Not for recognition. 

For your soul. The moments of creative bliss won't last forever. So do you.

Tuesday 27 February 2018

Zorza wieczorna - Afterglow

  Afterglow



When I look back
I see the landscapes
That I have walked through
But it is different

All the great trees are gone
It seems there are
Remnants of them

But it is the afterglow
Inside of you
Of all those you met
Who meant something in your life

—  Olav Rex



Kiedy patrzę wstecz
Dostrzegam krainy
Które niegdyś przemierzałem
Teraz jednak wyglądają inaczej.

Najokazalsze drzewa zniknęły
Wygląda na to, że pozostały po nich
Tylko szczątki.

Niby zorza wieczorna
Ukryta w twym wnętrzu
Ślad po wszystkich tych,

Którzy znaczyli tak wiele w Twoim życiu.


Monday 5 February 2018

Melodia dla duszy/ Mariage d'amour

Co jest zadaniem DOBREJ muzyki...?
Koić duszę.
Rozmarzać.
Dawać chwilę zapomnienia.
Wyczarowywać na twarzy uśmiech.
Wywoływać w głowie marzenia i obrazy.
Czy ten utwór to potrafi..?
Dla mnie tak.







Saturday 24 June 2017

Sunday 4 June 2017

Dłonie matki

Wiersz, który napisałam, dawno, dawno temu.



Dłonie matki
Spracowane, pomarszczone
Niczym żyzna, przeorana pługiem ziemia
Oznaczona piętnem wiatru
Nie zaznały w życiu wiele odpoczynku
Ale były, są i będą najcieplejsze
Gotowe podnieść i przytulić, gdy tego potrzebujesz.


 

Wednesday 29 March 2017

The shape of a dove's heart

I met this lovely dove today in Oświęcim. With heart-shaped bill and innocent eyes. I am so happy to just have catched him at the photography.
Made with an old iPhone 4s.



Sunday 19 March 2017

Transforming the walls into doors

Drogi Czytelniku,

Przed zapoznaniem się z poniższym video upewnij się, że nawet jeśli doświadczasz w chwili obecnej uczucia beznadziei i rozpaczy, widzisz wciąż światełka w tunelu zwane nadzieją, wiarą i miłością.
Ponadto upewnij się, że twój angielski pozwala ci na odsłuchanie go bez przeszkód (na naukę nigdy nie jest...).

Autorka tego bloga.

 "Pogawędkę" wygłasza Nick Vujicic, Australijczyk serbskiego pochodzenia, urodzony z rzadką chorobą zwaną tetra-amelia. Zgodnie z jego słowami:

Wszyscy czegoś poszukujemy. Tym czymś jest nadzieja. Jej pojawienie się nie następuje ot tak, samo od siebie, równocześnie z naszym przyjściem na świat..Nie, tak naprawdę to przychodzimy na świat w bólu. Naszym przeznaczeniem jest żyć, stawiając czoła przeciwnościom.


Zawsze mamy wybór - złościć się z powodu tego, czego nie mamy, lub być wdzięcznymi za to, co już mamy.

Przytulenie działa o wiele mocniej niż słowa.

Moja wartość NIE zależy od tego, jak wyglądam, jaką mam pracę, skąd pochodzę, gdzie się urodziłem, ile mam forsy i tym podobne. To nie znaczy tak naprawdę nic.

Dwa najważniejsze dni w twoim życiu to: ten, w którym się urodziłeś i ten, w którym zrozumiałeś dlaczego.


Saturday 18 March 2017

Wednesday 8 March 2017

Gdzie diabeł nie może...


Podany tekst jest mojego autorstwa. Nie zezwalam na jego kopiowanie, rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie w celach komercyjnych bez mojej zgody.




Mój pierwszy dzień w nowej pracy odcisnął na mnie niezatarte piętno, trwalsze niż tatuaż na lewym biodrze zrobiony kiedyś na Barbadosie po zbyt wielu koktajlach, rzecz jasna mlecznych. Tak na dobrą sprawę do końca nie wiedziałam, w co się pakuję. Przemknęło mi nawet przez myśl, że przy moim szczęściu zaraz mnie odstrzelą. Byłam jednak pewna, że praca sekretarki (nie szparki, chociaż szef nie byłby bardzo anty) przez wrodzoną bystrość umysłu odkrywającej coraz to inne machinacje finansowe firmy, nie była dla mnie wystarczająco ekscytująca. Zawsze miałam zdolności językowe, pragnęłam przemierzać świat wzdłuż i wszerz, nie mając na karku zrzędzącego, misiowatego męża w pluszowych kapciach, zawodzącego smętnym głosem o przyniesienie mu butelki piwa z oddalonej o dwa metry lodówki. Nie, nie tak wyobrażałam sobie moje życie. Nie mając nic do stracenia, postawiłam wszystko na jedną kartę. Spakowałam walizkę, zebrałam z konta wszystkie oszczędności, w tym spadek po mojej jedynej krewnej, ciotce Klarze, i wyjechałam o nieludzkiej porze, to jest szóstej rano z minutami moim niebieskim garbusem, nazywanym pieszczotliwie „Dolly” z K. do Pragi.
 W pewnym tajemniczym ośrodku w Pardubicach poddano mnie maszynowemu przepytywaniu. Sprawnościowo musiałam wykazać się już wcześniej. Pozostawiło to na mnie niezatarte piętno w postaci trudności z siedzeniem. W nocy śniłam upojne sny o tym że spadochron mi się nie otwiera i rozbijam się o ziemię kończąc żywot z twarzą w czymś brązowym i bynajmniej nie pachnącym różami.
Czechy również mnie nie rozczarowały. Niekończące się pytania, kwestionariusze, brr. Najbardziej zapadły mi w pamięć cztery:
- Czy wspiera pani terrorystów? - ping.
- Czy wówczas bym tu siedziała? - pong.
- Czy kogoś pani pozbawiła życia? - ping.
- A pająk na ścianie się liczy? - pong.
- Czy jest pani homo czy heteroseksualna? - ping.
- Niechby panów usłyszały teraz feministki. - pong.
- Czy ma pani opory w dotarciu do przeciwnika wszelkimi sposobami?
-  To raczej im opór na nic się nie zda.
Pod koniec pięciodniowych testów miałam wrzący makaron zamiast mózgu. Zakwaterowałam się w tanim pensjonacie pod Pragą pachnącym kamforą razem z moim Fartem i czekałam. Po czterech dniach przyszło pismo, które otworzyłam nieco drżącymi rękami. Zostałam przyjęta do Instytutu Operacji Specjalnych, niedawno utworzonej, tajnej agencji wywiadowczej obejmującej zakresem działania Europę i Euroazję. Moje życie tak naprawdę dopiero się rozpoczęło.
List był zakończony zdaniem: „Dyrygent oczekuje na nową skrzypaczkę jutro, czyli w piątek o 8.18 w gmachu orkiestry”.
Wydawszy nieprzystojny okrzyk podskoczyłam z radości kilka razy w górę, po czym zmięłam list w kulkę i podpaliłam zapalniczką. Fart zamiauczał rozdzierająco. Mrucząc coś głupiego pod nosem, zerknęłam w stronę jego wiklinowego transportera i wzięłam kota na ręce. W telewizji nadawali jakiś czeski film. Ażurowa lampa jaką musiały się zachwycać obecne stulatki oświetlała mój hotelowy pokój przytłumionym, czerwonym blaskiem. W pomieszczeniu nade mną ktoś ostro ćwiczył grę na puzonie. Tajny agent musi być zapobiegliwy, więc miałam ze sobą zapas zatyczek do uszu. Nie sądziłam jednak, że długo pozostanę w tym miejscu. Z pewnością Dyrygent wyśle mnie do jakiegoś egzotycznego zakątka.
- Chodź, mój włochaty szpiegu, uczcimy mój sukces – powiedziałam do kota, przytulając go mocno i cudem uchylając się od jego pazurków. – Drobiowe serduszka dla ciebie, a dla mnie Chardonnay.  
 W umówionym dniu zamknęłam Farta i wszystkie szpargały na siedem spustów i pojechałam wynajętą skodą do agencji. Sztab Instytutu znajdował się w niepozornym, dziesięciopiętrowym chromowanym wieżowcu na obrzeżach stolicy kraju piwoszy. Oficjalnie mieściła się tam siedziba amerykańskiej korporacji.
Traf chciał, że był to piątek trzynastego, bardzo wietrzny, szczypiący dłonie lodowatymi igłami marcowy poranek. Po okazaniu ochronie stosownych dokumentów i zbadaniu wykrywaczem metali, zostałam wpuszczona do przestronnego holu, gdzie od razu podszedł do mnie, a raczej miękko podpłynął najmniejszy i najbardziej chudy człowieczek w rogowych okularach, jakiego widziałam w życiu. Szarawy garnitur leżał na nim sztywno niczym za mocno wykrochmalony obrus na dębowym stole. Był tak niski, że aby spojrzeć mu w oczy musiałam pochylić głowę niczym niewolnica w haremie na widok sułtana. Przystanął przede mną na baczność, błyskawicznie zerkając na swój biały kieszonkowy zegarek z ogromnymi czerwonymi cyframi wskazującymi godziny.
Chcąc nie chcąc wytrzeszczyłam oczy. Widząc mój wzrok zaśmiał się złośliwie, co zabrzmiało jak atak kaszlu suchotnika.
— Podoba się pani mój zegarek? Bardzo patriotycznie, zgoda. 

(..)

Elysian Fields, Orgasmic Voices

Elysian Fields, czyt. Pola Elizejskie to amerykańska grupa muzyczna powstała w roku 1990 w Nowym Jorku z inicjatywy Jennifer Charles (wokal, instrumenty) oraz Orena Bloedow (gitara).
Grupa tworzy w nurcie tzw. rocka alternatywnego (cóż poradzę na to, że zawsze pociągało mnie to co wykrzywione, niełatwe). Taka surowa, pierwotna, obdarta z upiększeń muzyka jest jak narkotyk.
I do tego... cóż tu kryć... orgazmiczne głosy. Kobiecy i męski.Wybrałam dwa utwory w których to ładnie słychać.
Queen of the Meadow:
(męsssski)

Black Acres
(kobiecy...)


Wednesday 8 February 2017

Monday 19 December 2016

Man with a Harmonica, Twisted Nerves

Kultowy western "W Samo Południe".
Henry Fonda jako czarny charakter jest przeszywająco przerażający, zimy i zarazem hipnotyzujący.
Morricone i szarpiąca nerwy muzyka.


https://www.youtube.com/watch?v=hL-X53ze5O0&list=FLzFiQi5MtbORrOdWrO6uPUA&index=6




In the arms of an angel , Muzyka dla serca

I ponownie, dość nieznana w Polsce artystka... Sarah McLachlan.

Spend all your time waiting
For that second chance
For a break that would make it okay
There's always some reason
To feel not good enough
And it's hard, at the end of the day
I need some distraction
Oh, beautiful release
Memories seep from my veins
And maybe empty
Oh, and weightless, and maybe
I'll find some peace tonight
In the arms of the angel
Fly away from here
From this dark, cold hotel room
And the endlessness that you fear
You are pulled from the wreckage
Of your silent reverie
You're in the arms of the angel
May you find some comfort here
So tired of the straight line
And everywhere you turn
There's vultures and thieves at your back
The storm keeps on twisting
Keep on building the lies
That you make up for all that you lack
It don't make no difference
Escape… 
In the arms of an angel




Polecany post

Coś, czego nikt nigdy Ci nie odbierze

http://mandywallace.com/writers-live-forever/ (....) Pisanie to harówka, a zarazem coś, czego nikt nie może Ci odebrać . ...