* THOUGHTS * PHILOSOPHY *WRITING *PERSONAL DEVELOPMENT *PLACES *LIFE *PHOTOGRAPHY *BEAUTY *MUSIC

Sunday, 11 January 2015

Zmierzch w Wenecji



Od czasu do czasu lubię popatrzeć na impresjonistyczny bohomaz.

„Zmierzch w Wenecji” wyszedł spod ręku człowieka o niezwykle łagodnym spojrzeniu, wrażliwca zakochanego w delikatności natury, Clauda Moneta.  Malarz stworzył go w roku 1908. Był to schyłek epoki impresjonizmu i do takiego też nurtu można zaliczyć ten obraz olejny.
Monet często bywał w Wenecji, która stanowiła dla niego źródło inspiracji. Artysta wielokrotnie przenosił na płótno swój ulubiony żywioł – wodę, która często bywa groźna i niespokojna, lecz jest niezbędna do życia. U niego stawała się odbiciem nieba, może nie bliźniaczym, ale równie nieskończonym.
„Zmierzch w Wenecji” przedstawia Kościół San Giorgio Maggiore,  zbudowany na weneckiej wysepce San Giorgio w latach 1597 - 1610r. przez Simeone Sorellę według projektu Andrea Palladio. Kościół znajduje się na drugim planie, na pierwszy plan wysuwa się morze Adriatyckie otaczające budynek.
Tworząc tę wybitnie impresjonistyczną wizję artysta korzystał z kilku wyrazistych barw. Ugier, złoto, lazur, błękit królewski, kasztan, heban. 
Puentą, a właściwie puentami obrazu są woda i niebo, przenikające się wzajemnie, zamykające w czułym uścisku skrawek Wenecji,  jak matka przytulająca dziecko. Zachód słońca nie przypomina śmierci dnia. Jest raczej ostatnim triumfalnym krzykiem życia, płonącego złotawo- ugrowym ogniem.
To raczej fragmentaryczny błękit nieba wydaje się chłodny i beznamiętny.
Kościół San Georgio Maggiore stanowi przeciwwagę dla intensywności otaczającego go żywiołu. Jego czarna wieża odbijająca się w spokojnych morskich falach ma w sobie coś ostatecznego, nieuniknionego, ponurego. Nie jest to jednak w stanie zatrzeć wrażenia pogody i namiętności. Można odnieść wrażenie że miasto jest okruszkiem, ciemniejącym i bezbronnym, wyznacznikiem realności w niepokojącej spokojności obrazu.
Z obrazu Moneta tchnie spokój, tajemnica, przenikają się dwa rodzaje piękna: architektoniczne, czyli dzieło rąk ludzkich, i naturalne, czyli dzieło Boga. Przebija ulotność i kruchość, mamy wrażenie że obraz na który patrzymy za chwilę rozpłynie się i zniknie.
Jak to kiedyś pisał Alfred de Musset: „Zmierzch rumieni Wenecję,
Nieruchomieją łodzie, bez rybaków, bez latarń odbitych w wodzie.”

No comments:

Post a Comment

Polecany post

Coś, czego nikt nigdy Ci nie odbierze

http://mandywallace.com/writers-live-forever/ (....) Pisanie to harówka, a zarazem coś, czego nikt nie może Ci odebrać . ...